64-letni Amos Richard miał prawdziwego
pecha. Wybrał się na wycieczkę do Narodowego Parku Canyonlands
(USA) i z wysokości 3 m, upadł na dno kanionu. W rezultacie złamał
nogę.
Do wyprawy w okolice Maze,
najniebezpieczniejszej części Parku Narodowego Canyonlands, nie był
zupełnie przygotowany. Nie wziął z sobą mapy, ani ciepłych
ubrań, nie spodziewał się, że może noc spędzić na pustyni.
Miał jednak z sobą zapas wody (pięc litrów) i dwa batony
energetyzujące.
Amos Richard spędził na pustyni
cztery dni. Wiedział, że musi sobie radzić sam, szanse, ze ktoś
go znajdzie były znikome. Nie mógł chodzić, wiec czołgał się
po piasku i skałach. Pewnie skończyło by się tragicznie, gdyby
nie to, że przypadkowo wypatrzył go powietrzny patrol strażników
parku.
Amosa Richarda natychmiast
przetransportowano do szpitala, gdzie opatrzono jego nogę i
nawodniono organizm. Na szczęście obyło się bez konieczności
amputacji nogi.
Pewnie - te dwa batony energetyzujące go trzymały. Ale tak poważnie, to miał facet dużo szczęścia.
OdpowiedzUsuń