Powered By Blogger

piątek, 14 grudnia 2012

10 topowych wspomnień z PRL



Coraz częściej słychać głosy „za Gierka” było lepiej! Gówno prawda! Komu było dobrze, to było, a komu źle, to źle. W każdym bądź razie tęsknota za PRL dla wielu ludzi jest wspomnieniem czasów, gdy prominenci kradli łyżeczkami, a teraz wulgarnie koparkami! Ich bogactwo przynajmniej nie kuło w oczy, a jeśli już, to pierwszy lepszy „sekretarz” znalazł na nich haka!
            Często też PRL jest krainą młodości, kiedy to cukier był bardziej słodki, sól bardziej słona, a papież mówił „po erefenowsku”.  Top wspomnień może być następujący:


1. Wino „Wino”
            Cool i jazzy! Inne potoczne nazwy, to czysta poezja! „Patykiem pisane’, „Łzy sołtysa”, bełt, mózgojeb, siara, jabol czy alpaga…
            O smaku lepiej nie wspominać! Często pierwszy łyk był traumatyczny, potem jakoś szło.
Słusznie śpiewał Skiba z „Big Cycem”:
Jacek i Agatka poznali się w szkole
Ona była dobra z matmy, a on pił jabole
2. Włosy
            W głowie się nie mieści, że kiedyś za długie włosy ścigała milicja! Wiązało się to z hippisami, którzy olewając drobnomieszczańskie nawyki i konwenanse, stanowili zagrożenie dla socjalizmu. A symbolem „hippisowania” byłe długie włosy, jakieś świecidełka, naszyjniki  i bimbające ozdoby oraz niecodzienny, kolorowy ubiór, najlepiej spodnie w kwiatki. 


3. Fajki „Extra mocne”
            To już był szpan na „macho”. Zaczynało się od „Sportów” i „Klubowych”. Był też okres intensywnej współpracy gospodarczej z Kubą. Na nasze stoły trafił cukier z trzciny cukrowej, a w płuca dym papierosów „Ligeros” cygaretek i „Partagas”. Te pierwsze cieszyły się szczególnym uznaniem - słodkawe, ale moc miały zajebistą!
4. Ortalion i koszula non-iron
            Pod koniec lat 60. ortalionowa, pikowana kurtka – to był szpan! Panie wolały płaszcze, które można było po zrolowaniu schować do torebki. Mniej więcej w tym samym czasie, elegancki mężczyzna paradował w koszuli non-iron, której nie trzeba było prasować po praniu. To, że sztuczne włókno, plastyk prawie, grzało latem, ziębiło zimą, było bez znaczenia. Do tego krawat na gumce i był sznyt! 


5. Dżinsy Rifle
Coś na dupę trzeba było włożyć! Spodnie szyło się u krawca – rurki, dzwony czy szwedy, zależnie od panującej mody. Rzadko kto miał dojście do dolarów, by w „Pewexie” kupić sobie oryginalne „Rifle” czy „Levisy”. To było coś! A jak się udało kupić (czasem jakieś podróbki na bazarze), trzeba było je powycierać, postarzeć, by szpanu nadać!
6. Bitelsówki i rollingstonki
            „Bitelsówki” były takie nieco spiczaste, za kostkę, obcas podwyższony. „Rollingstonki” to półbuty, też na wyższym obcasie, z przeplotem przez środek, albo po bokach. 


7. Radio Selga, Koliber, radiomagnetofon Kasprzak, magnetofon ZK 246
            Wysyp różnych radioodbiorników tranzystorowych to koniec lat 60. Jedne z pierwszych to „Selga” i „Koliber”. Piszczały, łapały ze dwie, trzy stacje, ale grały. Szło się z tym przez miasto i było zajebiście! Potem nastąpił czas radiomagnetofonów Kasprzaka, a początek lat 70. to już szpulowe streo-marzenie – ZK 246.      
8. Radio „Meluzyna”
            Radio Luksemburg, „trójka”, czasem Rozgłośnia Harcerska... Tego się słuchało! Na czym? Hmmm... Mnie jeszcze służył stary „Pionier”, potem przesiadłem od razu na stereo „Meluzynę”. Dawała czadu! Totalny szpan muzyczny, to były jakoś tam docierające zachodnie płyty. Kolorowe okładki, długie włosy, ekstrawagancki ubiór...  Muzyka była sprawą drugorzędną. 


9 . ...lub czasopisma
            Wiedzę o świecie nabywało się głównie z prasy - „Kontynenty”, Dookoła świata”, „Kino”, „Ekran”, „Radar”, czasem „Przekrój”, ale to potem. Na początku czytelniczej drogi sięgało się po „Na przełaj” i „Sport dla wszystkich”. Coś tam przeciekało ze „zgniłego zachodu”. Jak ktoś miał farta to dorwał francuskie „Lui” i to był odlot! Czasem można było pooglądać jakieś nagie baby, w sto razy przekartkowanym „świerszczyku”.
10. Skuter „Osa”
Szczątkowo docierały do nas informacje o jakichś „modsach” i „rockersach”, którzy gdzieś w Anglii prali się po mordach. Nikt sobie nie zdawał sprawy, że jest to zaczyn późniejszych subkultur motocyklistów i ruchu punk.
Mało kto widział, ba, słyszał o „Dzikim” z Marlonem Brando, ale powoli, powoli wiadomo było co nieco o „Aniołach Piekieł”. Szczególnie po słynnym koncercie Stonsów…  
 Rodzimi motocykliści zbyt dużego wyboru nie mieli. Jak ktoś miał szczęście złapał się na „Iża” czy „Junaka”. Polska odmiana „modsów” preferowała skuter „Osa”.
            A ta propaganda! Jak Partia mówi, że nie da, to nie da, a jak mówi, że da to mówi! Łza się w oku kręci!





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz