Coraz częściej słychać głosy „za
Gierka” było lepiej! Gówno prawda! Komu było dobrze, to było, a komu źle, to
źle. W każdym bądź razie tęsknota za PRL dla wielu ludzi jest wspomnieniem
czasów, gdy prominenci kradli łyżeczkami, a teraz wulgarnie koparkami! Ich
bogactwo przynajmniej nie kuło w oczy, a jeśli już, to pierwszy lepszy
„sekretarz” znalazł na nich haka!
Często też
PRL jest krainą młodości, kiedy to cukier był bardziej słodki, sól bardziej
słona, a papież mówił „po erefenowsku”. Top wspomnień może być następujący:
1. Wino „Wino”
Cool i
jazzy! Inne potoczne nazwy, to czysta poezja! „Patykiem pisane’, „Łzy sołtysa”,
bełt, mózgojeb, siara, jabol czy alpaga…
O smaku
lepiej nie wspominać! Często pierwszy łyk był traumatyczny, potem jakoś szło.
Słusznie śpiewał Skiba z „Big
Cycem”:
Jacek i Agatka poznali się w szkole
Ona była dobra z matmy, a on pił jabole
Ona była dobra z matmy, a on pił jabole
2. Włosy
W głowie się nie mieści, że kiedyś za
długie włosy ścigała milicja! Wiązało się to z hippisami, którzy olewając
drobnomieszczańskie nawyki i konwenanse, stanowili zagrożenie dla socjalizmu. A
symbolem „hippisowania” byłe długie włosy, jakieś świecidełka, naszyjniki i bimbające ozdoby oraz niecodzienny,
kolorowy ubiór, najlepiej spodnie w kwiatki.
3. Fajki „Extra
mocne”
To już był szpan na „macho”.
Zaczynało się od „Sportów” i „Klubowych”. Był też okres intensywnej współpracy
gospodarczej z Kubą. Na nasze stoły trafił cukier z trzciny cukrowej, a w płuca
dym papierosów „Ligeros” cygaretek i „Partagas”. Te pierwsze cieszyły się
szczególnym uznaniem - słodkawe, ale moc miały zajebistą!
4. Ortalion i koszula
non-iron
Pod koniec lat 60. ortalionowa,
pikowana kurtka – to był szpan! Panie wolały płaszcze, które można było po
zrolowaniu schować do torebki. Mniej więcej w tym samym czasie, elegancki
mężczyzna paradował w koszuli non-iron, której nie trzeba było prasować po
praniu. To, że sztuczne włókno, plastyk prawie, grzało latem, ziębiło zimą,
było bez znaczenia. Do tego krawat na gumce i był sznyt!
5. Dżinsy Rifle
Coś na dupę trzeba było włożyć!
Spodnie szyło się u krawca – rurki, dzwony czy szwedy, zależnie od panującej
mody. Rzadko kto miał dojście do dolarów, by w „Pewexie” kupić sobie oryginalne
„Rifle” czy „Levisy”. To było coś! A jak się udało kupić (czasem jakieś
podróbki na bazarze), trzeba było je powycierać, postarzeć, by szpanu nadać!
6. Bitelsówki i
rollingstonki
„Bitelsówki” były takie nieco
spiczaste, za kostkę, obcas podwyższony. „Rollingstonki” to półbuty, też na
wyższym obcasie, z przeplotem przez środek, albo po bokach.
7. Radio Selga,
Koliber, radiomagnetofon Kasprzak, magnetofon ZK 246
Wysyp różnych radioodbiorników
tranzystorowych to koniec lat 60. Jedne z pierwszych to „Selga” i „Koliber”.
Piszczały, łapały ze dwie, trzy stacje, ale grały. Szło się z tym przez miasto
i było zajebiście! Potem nastąpił czas radiomagnetofonów Kasprzaka, a początek
lat 70. to już szpulowe streo-marzenie – ZK 246.
8. Radio „Meluzyna”
Radio Luksemburg, „trójka”,
czasem Rozgłośnia Harcerska... Tego się słuchało! Na czym? Hmmm... Mnie jeszcze
służył stary „Pionier”, potem przesiadłem od razu na stereo „Meluzynę”. Dawała
czadu! Totalny szpan muzyczny, to były jakoś tam docierające zachodnie płyty.
Kolorowe okładki, długie włosy, ekstrawagancki ubiór... Muzyka była sprawą drugorzędną.
9 . ...lub czasopisma
Wiedzę o świecie
nabywało się głównie z prasy - „Kontynenty”, Dookoła świata”, „Kino”, „Ekran”,
„Radar”, czasem „Przekrój”, ale to potem. Na początku czytelniczej drogi
sięgało się po „Na przełaj” i „Sport dla wszystkich”. Coś tam przeciekało ze
„zgniłego zachodu”. Jak ktoś miał farta to dorwał francuskie „Lui” i to był
odlot! Czasem można było pooglądać jakieś nagie baby, w sto razy
przekartkowanym „świerszczyku”.
10. Skuter „Osa”
Szczątkowo docierały do nas
informacje o jakichś „modsach” i „rockersach”, którzy gdzieś w Anglii prali się
po mordach. Nikt sobie nie zdawał sprawy, że jest to zaczyn późniejszych
subkultur motocyklistów i ruchu punk.
Mało kto widział, ba, słyszał o
„Dzikim” z Marlonem Brando, ale powoli, powoli wiadomo było co nieco o
„Aniołach Piekieł”. Szczególnie po słynnym koncercie Stonsów…
Rodzimi motocykliści zbyt dużego wyboru nie
mieli. Jak ktoś miał szczęście złapał się na „Iża” czy „Junaka”. Polska odmiana
„modsów” preferowała skuter „Osa”.
A ta propaganda!
Jak Partia mówi, że nie da, to nie da, a jak mówi, że da to mówi! Łza się w oku
kręci!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz