Powered By Blogger

poniedziałek, 31 marca 2014

Jestem człowiekiem i nic co zwierzęce nie jest mi obce

             Protetyka zmieniła życie ludzi niepełnosprawnych i upośledzonych przez los, ale dopiero stosunkowo niedawno sztuczne kończyny mogą otrzymać również zwierzęta. Umożliwia się w ten sposób „normalne” życie tym domowym i gospodarskim, ale również szansę przetrwania dostają zagrożone gatunki. 
              45-letnia żółwica Tuly, była pogrążona w zimowej hibernacji, gdy jej łapę pożarły szczury. Weterynarze z Norfolk Tartoise Club w Norwich (Anglia) zrobili dla niej protezę. Wykorzystali kółko od traktora - zabawki. Co ciekawe, żółwica porusza się teraz szybciej niż jej zdrowi pobratymcy.
 
                Zielony żółw morski – Allison – stracił płetwy po ataku rekina. Protezą jest „ster”, który umożliwia utrzymywanie równowagi i zmianę kierunku pływania. Allison może pływać jedynie w ciasnych kręgach, ale lepsze to, niż nic. Co ciekawe żółw tak się przywyczaił do swojego „garnituru”, że wyraźnie „protestował”, gdy chciano mu go zdjąć. Uciekał jak najdalej! 





               „Pani delfin” Fuji, będąca atrakcją akwarium na Okinawie, zachorowała na martwicę. W rezultacie trzeba jej było amputować cały ogon. Od producenta opon Bridgestone otrzymała bezpłatnie gumowo-silikonową protezę, a jej koszt wyniósł wtedy 80 tys. euro.
              Podobny przypadek miał miejsce w Clearwater Marine Aquarium w Clearwater na Florydzie. Delfin stracił ogon, gdy wpadł w pułapkę na kraby. Również otrzymał protezę. 
 
            Beauty (Piękna) to samica bielika amerykańskiego, której część dzioba odstrzelili kłusownicy. Ptaka znaleziono na alaskańskim wysypisku śmieci, gdzie umierał z głodu. Protezę z nylonowych kompozytów wykonali inżynierowie z Birds of Prey Northwest w Idaho, którzy dzięki technice 3D. Teraz „Piękna” może sama zadbać o pokarm. 






               Pies Cassidy przez lata żył na ulicy, często walcząc z innymi psami. Prawdopodobnie w jednej z takich potyczek stracił łapę. Gdy go znaleziono był brudny i owrzodzony. Umieszczono go w lokalnym schronisku i tam zajął się nim dr Denis Marcellin-Mała, profesor chirurgii ortopedycznej na North Carolina State University College of Veterinary Medicine. Proteza, którą otrzymał, jest tak zaawansowana technicznie, że podobna technologia może być wykorzystana dla ludzi.
              Cassidy znalazł nowy dom i jest szczęśliwy. Uwielbia trwające godzinami spacery, szczególnie na plażę.
 
            Kot Oscar drzemał na polu kukurydzy, gdy najechał na niego kombajn i obciął mu obie tylne łapy. Protezy dla zwierzęcia wykonał Noel Fitzpatrick, specjalizujący się w chirurgii weterynarz z Surrey w Wielkiej Brytanii.





              Uzonca, samica bociana, straciła dziób w nieznanych okolicznościach. Trafiła do lecznicy weterynaryjnej w miejscowości Uzon, niedaleko Bukaresztu w Rumunii. Po pięciu wstępnych operacjach ostatecznie udało się dopasować protezę.
 
            Nowy dziób z żywicy syntetycznej otrzymał również węgierski bocian, w szpitalu dla zwierząt w Hortobágy, niedaleko Budapesztu. 40% jego pacjentów wraca do życia w naturalnym środowisku. 















 
            50-letni słoń Motala stracił stopę, po wybuchu miny przeciwpiechotnej. Trafił do szpitala dla słoni w Lampang w Tajlandii, gdzie przygotowano dla niego odpowiednią protezę.
















               Słoń Chhouk, jeszcze jako „dziecko” został znaleziony przez ekologów w lasach Kambodży. Przednia lewa noga wciąż tkwiła w pułapce, którą założyli kłusownicy. Weterynarze nie mogli mu jej uratować, ale sprezentowano mu protezę. 
 

             Miniaturowy kucyk KBuck stracił oko po przypadkowym kopnięciu przez matkę. Jego „urodę” poprawiło sztuczne oko. 











               Cielę „Łąka” otrzymała protezy tylnych nóg, które straciła w wyniku odmrożenia. Zajmował się nią 15-osobowy zespół wykładowców i studentów ze szpitala weterynaryjnego Colorado State University.
              O naszym człowieczeństwie świadczy ponoć stosunek do zwierząt. Jakoś trudno mi sobie wyobrazić, by tak ratowane zwierzęta wylądowały potem na naszych stolach jako schabowy czy pieczeń rzymska.



piątek, 28 marca 2014

Muzeum oświęcimskie w Japonii

             W Japonii, niedaleko niewielkiego miasta Shirakawa, w pobliżu wsi Shirasaka (prefektura Fukushima), znajduje się Auschwitz Peace Museum. Bardzo ciekawa jest jego historia i jak to zwykle bywa o wszystkim nieco przesądził przypadek.
             Powstało z inicjatywy Shinshin Aoki, który w latach 80. pracował w Europie i odwiedził Oświęcim. Osiem lat później postanowił zorganizować stałą wystawę w japońskim mieście Kurose (w 2005 r. włączano je do Hiroszimy). Było to miasto bliźniacze Oświęcimia. Eksponaty wypożyczono już w 1983 r., ale muzeum nie wybudowano.
            Polska zaczęła domagać się zwrotu wyposażonych eksponatów, ale Aoki nie dał za wygraną. Zainicjował wystawę objazdową, którą pokazywano w całej Japonii. W końcu stałe miejsce znalazła w Shioya, między miastami Nikko i Yaita. 

              Auschwitz PEAC Museum uroczyście otwarto 16.04. 2000 r., a mieściło się w baraku podobnym do oświęcimskich. Rok później firma budowlana, która byłą właścicielem działki i baraku, sprzedała działkę i muzeum groziła likwidacja. Z pomocą pospieszyła lokalna stacja telewizyjna NHK Tochigi. Nakręcono specjalny program i poproszono o pomoc. Wkrótce znaleźli się sponsorzy. Podarowano farmę w Fukushimie i dwustuletni budynek w prefekturze Ibaraki. Budynek przeniósł właściciel firmy budowlanej z Nagano, pomagali również członkowie związku zawodowego Japan Ralways. Podarowano dwa wagony towarowe. 
               W 2002 r. Aoki zmarł na raka, ale rok później otwarto muzeum w Fukushimie. Są to dwa ciasne pomieszczania, jedno zajmuje w większości biblioteka. W oddzielnym budynku mieści muzeum poświęcone Annie Frank. 
              W dwóch wagonach można obejrzeć reprodukcje rysunków wykonanych przez polskie dzieci. W 1946 r. pokazywano je na całym świecie jako cykl „Wojna w oczach dziecka”.

środa, 26 marca 2014

Cudze chwalicie, swego nie znacie...

            Reżyser i operator Andrzej Sekuła urodził się w 1954 roku we Wrocławiu, ale z Polski wyjechał w 1980 roku. Sześć razy próbował się dostać na wydział operatorski do szkoły filmowej w Łodzi, ale padł. Fachu nauczył się w Londynie, gdzie jego mentorami byli m.in. Billy Williams, John Schlesinger i Oswald Morris. Dziś mieszka w Los Angeles. 
              Najbardziej znane jego zdjęcia do filmów to: „Wściekłe psy" i „Pulp Fiction" Quentina Tarantino. Na festiwalu Camerimage zaprezentował swoją pracę „American Psycho", która startowała w konkursie. Dla Amerykanów jest to książka kultowa. Do produkcji Sekuła został zaangażowany na trzy miesiące przed rozpoczęciem zdjęć, kiedy z filmu zrezygnował Leonardo DiCaprio, a reżyserię ponownie objęła Mary Harron.
            Jako reżyser Andrzej Sekuła jest znany z filmów „Cube 2: Hypercube”, „Sprawa załatwiona” i „Old Soldiers”. Do tego ostatniego napisał również scenariusz.
           Hmm... No cóż... W Polsce bardziej znane są „osiągnięcia” (filmowe i pozafilmowe) Weroniki Rosati i Izy Miko.

poniedziałek, 24 marca 2014

James Dean, jazz i gwiazdy kina

           Reżyser Anton Corbijn pracuje obecnie nad filmem „Life”, który będzie to opowieścią o fotografie Dennisie Stocku (Robert Pattinson). 
 
           
           Na przyjęciu w 1955 r. poznał nieznanego jeszcze aktora Jamesa Deana (Dane DeHaan). Towarzyszył mu na zlecenie magazynu „Life”, robił zdjęcia i w efekcie obaj stali się sławni. Jednym z najsłynniejszych ujęć, było sfotografowanie Jamesa Deana spacerującego w deszczu po Times Square.
           Zdjęcia Dennisa Stocka wygrały w konkursie magazynu „Life” w 1951 r. i fotograf dołączył do agencji Magnum. 
















 
 
 
            Opublikował serię fotografii muzyków jazzowych Nowego Orleanu, które zebrał w albumie „Jazz Street”. Była to jedna z 27 książek jego autorstwa. Przez następne sześćdziesiąt lat Dennis Stock dokumentował zmieniający się amerykański krajobraz, fotografował gwiazdy kina, muzyki i polityków.



sobota, 22 marca 2014

Słowa też umierają

           Stare, niekiedy bardzo piękne słowa, odchodzą w zapomnienie, umierają wraz z używającymi ich ludźmi. Odeszły takie jak smętarz, samojeden, małodobry (kat!), w tref (w sam raz) czy z jutra (z rana). Długo by można wymieniać!
            Ciekawa jest ewolucja w języku polskim nazw miesięcy. Dawni Słowianie nie znali rachuby lat. Odległe w czasie wydarzenia wyróżniano na postawie towarzyszących im szczególnych zdarzeń (zjawiska astronomiczne, wojny, epidemie, klęski żywiołowe, uroczystości plemienne). Bieżącą rachubę czasu wyznaczały zjawiska przyrodnicze, a przede wszystkim pory roku oraz cykl prac gospodarskich. 
            Po chrystianizacji Słowian, ich pierwotny kalendarz zastąpiony został powszechnie używanym w całej Europie, opartym na kalendarzu rzymskim. Dostosowano również nazwy miesięcy.
            Trochę żal...


piątek, 21 marca 2014

Surrealistyczny świat Jacka Yerki

            
            Jacek Yerka (właśc. Jacek Kowalski), ma 62 lata, a urodził się w Toruniu. W 1976 r. ukończył Wydział Sztuk Pięknych Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. W pierwszych latach po studiach projektował plakaty pokazywane na wielu wystawach, a od 1980 r. poświęcił się malarstwu. Jego prace to surrealistyczne, bajkowe kompozycje i pejzaże. 




            Yerka zainspirował swoimi pracami autora fantasy Harlona Ellisona do napisania 30 krótkich opowiadań, które wraz z obrazami Yerki złożyły się na publikację „Mind Fields”. To samo amerykańskie wydawnictwo „Morpheus Intenational” wydało album „The Fantastic Art of Jacek Yerka”. Przygotowało również retrospektywny album obejmujący całą twórczość Jacka Yerki „Fields of Vision”. W 1995 r. artysta został laureatem prestiżowej „World Fantasy Award”, wybranym spośród 260 nominowanych do niej artystów. Jego obrazy wykorzystywane są także do celów filmowych. Amerykański producent filmowy Rene Daalder zaprosił Jacka Yerkę do współpracy przy filmie „Stawberry Fields”, gdzie podkładem muzycznym dla obrazów są piosenki Beatlesów. 

 
              Nie jest to pierwsza przygoda artysty z muzyką. Jest on m.in. autorem okładki i grafiki w książeczce płyty Seweryna Krajewskiego - „Lubię ten smutek”.

środa, 19 marca 2014

Body art Hikaru Cho

             Japonka Hikaru Cho, studentka tokijskiego Musashino Art University, w ramach projektu Amnesty International stworzyła serię zdjęć „Moje ciało, moje prawa”.

        
       Artystka najlepiej się czuje w body paintingu (malowanie ciała). Są to fotografie jej prac 3D, wykonanych za pomocą farb akrylowych.

















              Ciało ludzkie jest dla Hikaru Cho blejtramem, a efekty jakie uzyskuje budzą podziw na całym świecie. Zacierają się granice między rzeczywistością a iluzją, niecodzienne zestawienia budzą niepokój, ale z drugiej strony otwierają jakby „trzecie oko” oglądu rzeczywistości. 

 
 
             Cielesna grafika” podkreśla prawo do życia bez przemocy seksualnej, jak również prawo wyboru macierzyństwa. Podkreśla „inność”, której artystka osobiście doświadczyła w Japonii, gdyż legitymuje się chińskim paszportem.
              Madhu Malhotra, dyrektor programu płci, seksualności i tożsamości „Amnesty International” powiedział: „ Wszyscy powinniśmy móc korzystać z prawa do decydowania o własnym ciele, zdrowiu, życiu seksualnym i tożsamości, bez strachu, przymusu i dyskryminacji ".
              Na świecie jeszcze wiele brakuje do realizacji tych praw. W Kongo 65% kobiet zgłosiło, że ich pierwsze doświadczenie z seksem było gwałtem, a takie kraje jak Jemen, Brunei, Sudanie i Afganistanie nadal orzekają karę śmierci za stosunki homoseksualne.



poniedziałek, 17 marca 2014

Gdzie jest snajper?

             Wiadomo, taki fach jak snajper, cechują trzy podstawowe umiejętności: celne oko i
kamuflaż i cierpliwość. Czasem godzinami musi czekać na odpowiedni moment do oddania strzału i to tak, by samu być niewidocznym.
             Niemiecki fotograf Simon Menner, uzyskał pozwolenie na fotografowanie ćwiczeń Bundeswehry. Spróbujcie sami znaleźć snajpera. 
 


 

 

 
             Można prawie na niego nadepnąć i go nie zauważyć. A taki „zawodowiec” celny strzał oddaje z odległości ponad 1,5 km. Strach się bać!
            Przypomniał mi się dowcip, to tak a propos maskowania...
Do Czapajewa przybiega przerażony i zdyszany osobisty adiutant Piet'ka.
- Towarzyszu Czapajew, biali we wsi!
- Nie bo się Piet'ka, lej w stakany! - wypili.
- Zobacz gdzie biali!
- Niedaleko, prawie pół wsi zajęli!
- Nie bój się, nalewaj w stakany! - wypili.
Słychać walenie do drzwi, Czapajew już nie pyta, gdzie biali.
- Piet'ka! Nalewaj w stakany! - wypili.
- Piet'ka! Ty mnie widzisz?!
- Towarzyszu Czapajew, melduję, ze nie widzę!
- Ja ciebie też nie! Wot my charaszo zamaskowani!