Podobno, przez żołądek droga do
serca mężczyzny. Stąd też pewnie tyle kulinarnych programów w
telewizorni, bo jak by nie patrzeć, a kuchni jednak dalej rządzą
kobiety. Kiedyś, jak udowodnił Stańczyk, najwięcej w Polsce było
lekarzy, teraz pewnie kucharzy i trenerów „kopanej”.
Gotowanie może być sztuką, kucharz
może być artystą, jak choćby Stanisław Czerniecki, na dworze
Lubomirskich w Wiśniczu.
Zbiór jego przepisów wydany w 1682 r.
pod tytułem „Compendium Ferculorum” uważany jest za pierwszą
polską książkę kucharską. Znajdują się w niej nie tylko
przepisy co i jak, ale również wskazówki jak pobudzać smak i
wyobraźnię, zaskakiwać biesiadników wyglądem i sposobem
podawania potraw.
Książka składa się z trzech
rozdziałów i zawiera 333 przepisy. W części pierwszej opisano
potrawy mięsne, w rozdziale drugim umieszczono przepisy na dania z
ryb, a trzecia część dzieła zawiera receptury na potrawy mleczne
i pasztety. Zwieńczeniem każdego rozdziału jest tzw. sekret
kuchmistrzowski.
Dzieło nosiło dedykację dla Heleny
Tekli Lubomirskiej, żony Aleksandra Michała Lubomirskiego, u
którego służył Czerniecki.
Z czasów wcześniejszych zachowały
się pojedyncze przepisy, jak np. na ćwikłę, który odnotował
Mikołaj Rej.
Chyba najbardziej uznaną „kucharką”
była Lucyna von Bachman, primo voto Staszewska, secundo
Ćwierczakiewiczowa (ur. 17 października 1829 r., zm. 26 lutego 1901
r. w Warszawie).
Zasłynęła głównie jako autorka
niezwykle popularnych książek kucharskich: „365 obiadów za pięć
złotych” (Warszawa, 1858 r.), które doczekały się ponad 20
wydań oraz „Jedyne praktyczne przepisy wszelkich zapasów
spiżarnianych oraz pieczenia ciast (Warszawa, 1858 r.). W następnych
latach opublikowała kolejne pozycje: „Poradnik porządku i różnych
nowości gospodarskich” (Warszawa, 1876 r.), „Naukę robienia
kwiatów bez pomocy nauczyciela” (Warszawa i Kraków, 1879 r.) i
inne.
Kiedyś trafiłem na wzmiankę, że na
jakimś polskim, magnackim stole, kucharz zaserwował rybę w 1/3
gotowaną, w 1/3 pieczoną i w 1/3 smażoną! Czapki z głów!
Przypomina mi się stare, ale jare
powiedzenie, bo ponoć: mężczyzna kocha za-żarcie, kobieta
za-wzięcie.
Jedzenie - dla smakoszy, a żarcie dla rozpustników. Nie lubię gotować - kiedy muszę, ale, jak już coś gotuję, bo chcę, to całym sercem.
OdpowiedzUsuń