Powered By Blogger

poniedziałek, 25 listopada 2013

Niecodzienne hotele, czyli nocleg „z jajem”

            Człowiek ponoć trzy rzeczy musi robić na pewno: oddychać, jeść i spać. O seksie – milczę! Komara uciąć można na gołej ziemi i w eleganckich apartamentach, kwestia kasy i gustu. Niektóre hotele są tak niecodzienne, że zasługują na specjalne wzmianki. Trochę już o tym było:
Spanie w bucie, samolocie czy wiatraku

            Dzisiaj następna porcja „sennych” propozycji. Na początek Kostaryka.
Niedaleko od miejscowości Quepos (3 km), na nadmorskim urwisku położony jest hotel Costa Verde. 
               Otacza go dżungla, a sam hotel (spa i komfortowe pokoje) urządzony jest w samolocie, starym Boeingu 727. Samolot, wyprodukowany w 1965 r., latał liniami South Africa Air i Avianca Airlines i miał być złomowany na lotnisku w San Jose. Odkupił go Manuel Antonio, postawił na 15-metrowym cokole i przystosował do usług hotelowych. Pokoje, łazienki i aneks kuchenny, wyłożone są drewnem tekowym, a na skrzydle samolotu znajduje się taras widokowy. 
               Controversy Tram Hotel znajduje się w holenderskiej miejscowości Hoogwoud. Wygląda jak mała, opuszczona stacja kolejowa. Uruchomiło go małżeństwo Frank i Irma Appel, a wykorzystano tramwaje, sprowadzone do tego celu z Amsterdamu i Niemiec. Pokoje są przestronne, komfortowe, z pełnym węzłem sanitarnym, ale każdy urządzony jest w innym stylu: włoskim, francuskim, angielskim i amerykańskim.
                Sypialnia właścicieli znajduje się w piętrowym, angielskim autobusie, wkomponowanym w ścianę budynku, a jadalnia to francuski van.
               Wokół hotelu umieszczono mnóstwo samochodów, samolot myśliwski, a nawet statek kosmiczny z biblioteką wewnątrz. Jest co zwiedzać! Nic dziwnego, że organizowane są wycieczki, nawet dla osób nie korzystających z oferowanego noclegu. 
                Hotel Löwengraben w Lucernie oferuje nocleg „za kratkami”. Jeszcze niedawno mieściło się tam ponad 100 lat więzienie, z którego ponoć nikt nie uciekł. W 1998 r. budynek przekształcono w hotel. Do wyboru są różne kategorie pokoju: od oryginalnej celi więziennej (zaopatrzonej jednak w wygody), aż po bardzo przytulny „suite” urządzony w dawnym biurze dyrektora więzienia. Ceny za celę zaczynają się już od ok. 70 euro za noc, czyli „tanio” jak barszcz! 
               To słynne kapsuły japońskich biznesmenów, którzy „utknęli” w drodze do domu.
Malutkie pomieszczenia w kształcie prostopadłościanu, są ułożone jedne na drugich, w rzędach po kilkadziesiąt, w jednym dużym pomieszczeniu. Wewnątrz, do dyspozycji nocujących, jest telewizor, radio, budzik i telefon. W pobliżu znajdują się łaźnie z wanną i jacuzzi, ale to w Japonii publiczne łaźnie to standard. Cena za noc wynosi ok. 5 tysięcy jenów (100 zł), czyli do przełknięcia! 


                W fińskiej Laponii (Kakslauttanen) odwiedzić można tzw. Snow Village, czyli Śnieżną Wioskę. Jest to teren o powierzchni ponad 20 tysięcy m2, gdzie co roku zwożone są tony śniegu, a z nich rzeźbione prawdziwe lodowe cudeńka. Zwiedzić można galerie z lodowymi dziełami sztuki, zjeść kolację z IceBarze, spędzić wieczór w igloo disco, popijając drinki w kieliszkach z lodu i przenocować w Snow Hotelu.    Temperatura w „lodowym” pokoju jest zgodna z oczekiwaniami, waha się między minus 2 – 5 stopni Celsjusza. Hotel ma duże powodzenie, zwłaszcza wśród fanów krioterapii. Po „upojnej” nocy można się pomodlić w „śnieżnej kaplicy”. Jak by nie było – tylko dla twardzieli!
              Jednak podstawowym wyposażeniem prawdziwego „globtrotuara” długo jeszcze pozostaną taszczone na plechach namiot, karimata i śpiwór. Tak też świat można zwiedzić, byle tylko zdrowie dopisało!







2 komentarze:

  1. Raczej nocleg " z pomysłem "! Ale, własnego łóżka, żaden oryginalny pomysł nie pobije.

    OdpowiedzUsuń