Pies szczeka, kot chodzi swoimi
drogami, może więc jako zwierzątko domowe kupić pająka? Ciche,
nie wymagają specjalnej opieki i starań. Karmienie też nie jest
kłopotliwe, ale zasady trzeba znać choćby połowicznie. Nie samą
muchą pająk żyje! Wtryniają różne żywe karaluchy i robale raz
w tygodniu, a dożywają nawet 25 lat (one!).
Z myślą o
amatorach pająków powstają nawet specjalne farmy hodowlane. Jedną
z nich prowadzi Juan Pablo Orellany z Santiago de Chile. Hoduje tam
różne pająki z rodziny ptasznikowatych, które - po osiągnięciu
odpowiedniej wielkości - są eksportowane do Europy, Azji i Ameryki
Północnej.
Pojęcie farmy może być mylące, jest
raczej duże laboratorium-wylęgarnia. Pracują w nim głownie
kobiety, są delikatniejsze w obejściu z pająkami. Wewnątrz farmy,
noszą białe szaty, gumowe rękawiczki i maski na twarz.
Skatalogowane wkrótce po urodzeniu pajączki są trzymane w małych,
ponumerowanych pojemnikach. Hodowla do rozmiarów dorosłego osobnika
trwa 2,5 – 3 lata. A rozmiary mogą być całkiem pokaźne –
wielkości ludzkiej dłoni. Dla ludzi są jednak zupełnie
nieszkodliwe.
Do tej pory w
Chile naukowcy sklasyfikowali 11 gatunków ptaszników, ale Orellana
twierdzi, że trzyma 20 różnych gatunków. Największą radochę
ma, gdy odkryje nowy gatunek. Pająków szuka na wzgórzach nieopodal
Santiago, spędza tam godziny.
W ogóle z
klasyfikacją jest kłopot. W języku angielskim, w nazwie
gatunkowej, wiele ptaszników zawiera słowo „tarantula”. Łatwo
o pomyłkę.
Pasja Juana Pablo Orellany trwa od lat,
ale interes dopiero od niedawna zaczął się kręcić jak należy.
Początkiem hodowli był ptasznik Rufin, którego ofiarował na
pierwszej randce przyszłej żonie.
Teraz eksportuje rocznie ok. 30.000
pająków, po 25 dolców sztuka. Jednorazowo na farmie jest około
5.000 ptaszników. Głównym rynkiem zbytu jest USA, ze względu na
modną tam „egzotykę”. Tych klientów interesuje przede
wszystkim wielkość. Bardziej wybredni są klienci z Europy,
wybrzydzają, przebierają w gatunkach.
SZOWINISTA!!!
OdpowiedzUsuń