W czołówce najczęściej
odwiedzanych krajów świata niezmiennie królują Francja, Stany
Zjednoczone i Chiny. I mimo ostatnich zamieszek – Egipt.
Dziesiątkę najmniej polecanych na
wypoczynek miejsc zamyka Afganistan. Rocznie – 17500 turystów.
Jeszcze w latach 70. tłumnie odwiedzany. Teraz wiadomo –
talibowie, wojna i terroryzm.
Dziewiąte miejsce zajmują Komory,
wyspiarskie państwo w północnej części Kanału Mozambickiego,
leżące pomiędzy północną częścią Madagaskaru a
północno-wschodnią częścią Mozambiku. Rocznie – 15000
turystów. Niewiele połączeń lotniczych, moskity i co się z tym
wiąże, duże ryzyko malarii.
W dziesiątce znajdują się też Wyspy
Marshalla (piąte miejsce), bajeczny archipelag na oceanie Spokojnym.
Składa się z 1225 wysepek rozciągających się na terenie o
powierzchni ponad miliona kilometrów kwadratowych. W skład państwa
wchodzi 29 atoli oraz 5 izolowanych wysp. Wydawało by się, że to
prawdziwy raj dla turystów! Rafy koralowe, wymarzone miejsca do
nurkowania... W tej beczce miodu jest jednak łyżka dziegciu. Do lat
60. XX wieku przeprowadzano tu próby jądrowe. Obecnie dotarcie na
wyspy graniczy z cudem - latają tam tylko amerykańskie linie
lotnicze. Rezultat – 5000 turystów rocznie.
Czas na podium! Na trzecim miejscu
znalazło się Tuvalu, które leży na terenie Polinezji (Oceania).
Powierzchnia państwa wynosi jedynie 26 km kw. W jego skład wchodzi
6 atoli i 3 wyspy, które zamieszkuje 11 tys. mieszkańców. To
miejsce, podobnie jak Kiribati (czwarta pozycja), jest zagrożone
zatonięciem w skutek podnoszenia się poziomu oceanów. Rocznie –
1200 turystów. Wyspy nie leżą na trasie regularnych
międzynarodowych połączeń lotniczych. Można się na nie dostać
z Fidżi, a pomiędzy wyspami podróżować łodzią.
Drugie, dyskusyjne miejsce zajmuje
Somalia. Dyskusyjne, gdyż wyjazd do tego kraju, to jakby kuszenie
losu. Wszechobecny głód, piractwo i przemoc są tam na porządku
dziennym. Rocznie – 500 turystów. Restrykcyjne prawo szariatu i
brak przez lata legalnego rządu doprowadziły kraj do chaosu.
Najszybszy sposób dla osób ryzykujących podróż do Somalii to lot
ze Stambułu.
Pierwsze miejsce zajmuje Nauru. Ta
niewielka, odosobniona wysepka koralowa położona jest na Pacyfiku,
w Mikronezji, ok. 50 km na południe od równika. W XX wieku
przeżywała rozkwit gospodarczy dzięki wydobyciu fosforytów. Jest
otoczona rafą, a jej powierzchnia to jedynie 21 km kw. To
najmniejsza republika na świecie. Rocznie – 200 turytów. Wyspa to
właściwie jedna wielka kopalnia fosforanów, komunikacja ze światem
jest szczątkowa. Lata tu tylko jedna linia lotnicza, a uzyskanie
wizy graniczy z cudem, gdyż ambasad Nauru jest jak na lekarstwo.
W zestawieniu brakuje niektórych
miejsc, gdzie – wiadomo – niebezpiecznie, ale mimo wszystko
ludzie ryzykują. Przykładem mogą być Brazylia czy Nigeria.
Zapuszczanie się w zaułki miast nie wchodzi w rachubę, a nawet na
ludnych ulicach czy plażach trzeba się liczyć z przyłożoną do
gardła maczetą.
W klasyfikacji najbardziej
niebezpiecznych miast bezapelacyjnie prowadzi Ciudad Juárez
(Meksyk). Tylko w ubiegłym roku w wojnach narkotykowych zginęło
tam ponad 2 tysiące ludzi. Miejsca na podium zajmują również
Caracas (Wenezuela) i San Pedro Sula (Honduras). Wyjść cało z
takiej wyprawy to prawie cud!
Umiesz liczyć – licz na siebie! Na
litość nie ma co!
Kto potrzebuje mocnych wrażeń, to miejsca w sam raz! - żeby adrenalinka podskoczyła do poziomu na wysokości 8 - tysięcznika.
OdpowiedzUsuń