Wczoraj, zupełnie niezauważalnie,
minęła druga rocznica śmierci Janusza Gniatkowskiego. Jego
piosenki pamięta przede wszystkim starsze pokolenie, to młodsze
może śpiewa je przy ognisku, nie zdając sobie sprawy co i jak.
Janusz Gniatkowski (ur. 6 czerwca 1928
we Lwowie, zm. 24 lipca 2011 w Poraju) w dzieciństwie należał do
chóru kościelnego. Po II wojnie światowej w 1946 r. z rodziną
osiadł w Katowicach.
Jego talentem zainteresował się
Waldemar Kazanecki. Pierwsze nagrania zarejestrował z katowickim
zespołem Jerzego Haralda w 1954 r.. Rok później z Nataszą Zylską
i Janem Dankiem ruszył na tournée po Polsce, ZSRR, NRD,
Czechosłowacji, Mongolii, RFN, Francji i Austrii. Potem często
wyjeżdżał do USA, Kanady, Australii. Nagrywał z orkiestrami Jana
Cajmera i Zygmunta Wicharego.
Piosenki Janusza Gniatkowskiego były
„do śpiewania i tańczenia”. Proste rytmy, najczęściej dwa na
jeden, stylizacja muzyczna na przedwojenne big bandy,
bezpretensjonalne teksty – o miłości, rozstaniach, tęsknocie,
„gorącej jak wulkan Kubie” - to wszystko przyniosło mu ogromną
popularność.
Z drugiej strony, władze PRL dość
krzywo na patrzyły. Jakże to tak?! Zamiast śpiewać o „ptaszku
co przeleciał kalinowy lasek”, czy „budowie socjalizmu”,
prezentuje się w jakichś „Arrivederci Roma”, „Apassionacie”,
„Indonezji” czy „Bella, Bella Donna”. Skończyło się
odebraniem paszportu, były nawet „podejrzenie”, że chce od
środka rozmontować socjalizm w samym Związku Radzieckim!
Jego karierę przerwał poważny
wypadek - został potrącony przez samochód na przejściu dla
pieszych (1991 r.). Długo wracał do zdrowia, występował
sporadycznie.
W 2004 r. w Filharmonii Częstochowskiej
Janusz Gniatkowski świętował 50-lecie działalności artystycznej.
Koncert zarejestrowała i emitowała TVP.
W dniach 15 -16 września 2007 r.
odbył się I Festiwal Piosenek Janusza Gniatkowskiego, a rok później
drugi, w których piosenkarz wziął udział.
W czerwcu 2008 r. odbył się
uroczysty koncert z okazji 80. urodzin Janusza Gniatkowskiego, gdzie
jubilat również śpiewał.
W 1999 r. za wybitne zasługi w pracy
artystycznej został odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu
Odrodzenia Polski.
Piosenkarz zmarł nagle 24 lipca 2011 w
swoim domu w Poraju w wieku 83 lat, pochowano go na Cmentarzu Kule w
Częstochowie.
Ciepły i charakterystyczny, dla czasów młodości mojej mamy - głos. Już coraz mniej takie śpiewanie się słyszy. Jeszcze zostali: Połomski, Koterbska, Przybylska, Kurtycz...- nie wiem czy jeszcze ktoś?
OdpowiedzUsuń