Dwa lata temu dziwna choroba
rozprzestrzeniła się w Wietnamie. Zapadła na nią m.in. młodzież
ze szkół w tamtejszej prowincji Phu Yen. Objawy w każdym wypadku
były takie same - uczniowie tracili przytomność; upadali, by za
chwilę wstać i przewrócić się ponownie. Specjaliści
stwierdzili, że chorobę nie powodowały ani toksyny, ani zarazki.
Najbardziej prawdopodobnym wyjaśnieniem była zbiorowa histeria.
Eksperci przypominają, że do
podobnych wypadków dochodziło już w przeszłości niejednokrotnie.
W 1518 r. we Francji, na ulicach Strasburga, zaczęły się pojawiać
osoby, które ni stąd, ni zowąd, zaczęły tańczyć. Dziwaczna
epidemia, przez niektórych nazywana „taneczną” dotknęła
wówczas setki osób. Wszystko zaczęło się od kobiety, która
nazywała się Frau Troffea. Ona ponoć „zaraziła” innych. W
ciągu tygodnia dołączyły do niej 34 osoby, a w ciągu miesiąca
już 400. Wiele osób zatraciło się w tańcu do tego stopnia, że
nie przeżyło ataku tajemniczej „choroby”. Niektórzy umarli z
głodu i wycieńczenia, tańcząc bez wytchnienia wiele dni. Wielu
zmarło na atak serca bądź udar.
Wydarzenia w Wietnamie były okazją do
przypomnienia „epidemii śmiechu” w Tanganice (kiedyś nazwa
części Tanzanii) i Ugandzie. Rzecz miała miejsce w 1962 r. Wielu
uczniów tamtejszych szkół zostało zarażonych niekontrolowanymi
wybuchami śmiechu. Znaczna ich część śmiała się bez przerwy
przez wiele dni – u rekordzisty atak trwał aż 16 dni. „Choroba”,
której pierwsze objawy zanotowano u trzech dziewcząt w jednej ze
szkół w miejscowości Kashasha, błyskawicznie rozprzestrzeniała
się na kolejne osady. Szacuje się, że zapadło na nią wówczas
ok. 1000 osób. Co ciekawe, dotknięci zostali nią wyłącznie
uczniowie. Nauczyciele, którzy nie byli w stanie pohamować
znajdujących się w amoku podopiecznych, zostali zmuszeni do
zamknięcia szkół. Śmiech momentami był przerywany przez płacz,
omdlenia i okrutny ból wywołany przez morderczy chichot.
W 2008 r., także w Tanzanii doszło
do incydentów, które do złudzenia przypominają wydarzenia
wietnamskie. 20 uczennic zaczęło wtedy nagle upadać na podłogę i
tracić przytomność. Te które nie zemdlały, a były jedynie
świadkami dziwnego zdarzenia, zaczęły histeryzować i wrzeszczeć;
inne biegały wokół szkoły.
Kurcze! Nie było pod ręką żadnego
egzorcysty?! Przecież gołym okiem widać, że to „robota diabła”!
Zuuło, zuuło, zuuło!
Trudno ocenić - czy takie same były przyczyny owych przypadków. Ale jedno jest wspólne - zaraźliwa histeria. Jak widać i ze śmiechu można umrzeć, bo co za dużo to niezdrowo.
OdpowiedzUsuń