Brytyjka Heather
Jansch (mieszka w Walii) to artystka tworząca rzeźby koni i innych
zwierząt naturalnej wielkości, ale nie tylko…
Wpisuje się w
nurt zwany „recycled art”, do swoje prace wykonuje z drewna
wyrzuconego przez morze, suchych gałęzi, korzeni itp.
Czasem wraca do
odlewów z brązu, wykorzystuje też sznurek czy drut.
Artystka zawsze
marzyła, by zamieszkać na farmie, wśród zwierząt, ale przede
wszystkim koni. Teraz galopują po jej ogrodzie (te z drewna), a
stajni czekają „prawdziwe”, żywe.
Spacerują też niedźwiedzie, jelenie,
dziki, a gdzieś również czai się jednorożec.
Sztuka jakby dla Polaków, którzy
ponoć zawsze kochali szybkie konie i piękne kobiety. A może
odwrotnie…
No dobra! - może i fajny sposób na różne wykorzystywanie odpadów. Ale, jakoś - mizernie wyglądają te konie, żeby nie powiedzieć - brutalnie. - Bo, jakby je obdarto ze skóry.
OdpowiedzUsuńA misiu - oj! - jak zużyta szmata do wycierania podłogi. Dobrze, że jednorożca już nie muszę oglądać. Ogólnie - przygnębiające. Wolę żywe, ale na wolności. Widzę w artystce Brytyjce - Walijce, jakiś pociąg do - brutalizowania. Bo odlew z brązu jest sceną rozszarpywania przez ludzi - żywego, biednego zwierzęcia.