W 1992 r. w
drodze na szczyt Kanczendżongi zginęła jedna z najwybitniejszych polskich
himalaistek, Wanda Rutkiewicz (była pierwszą kobietą, która zdobyła K2). W
górach śmierć poniósł także Jerzy Kukuczka, który spadł w 1989 r. w
dwukilometrową przepaść w trakcie wspinaczki na
Lhotse.
Himalaizm do
wspinaczka ekstremalna, igranie ze śmiercią. Wychodząc w góry wspinacze nigdy
nie wiedzą, czy wrócą. Po co to robią? Po co zdobywają szczyty ryzykując
życiem, sami sobie stawiając coraz większe bariery do pokonania?
Adrenalina?
Sprawdzenie siebie i swoich możliwości? Wszytko po prochu! Idą w góry, bo te po
prostu są! Prowokują!
Czasem widzą jakby ostrzeżenie - widmo Brockenu. Jest to
rzadkie zjawisko optyczne spotykane w górach, polegające na zaobserwowaniu
własnego cienia na chmurze znajdującej się poniżej obserwatora. Zdarza się, że
cień obserwatora otoczony jest tęczową obwódką zwaną glorią.
Zjawisko
obserwowane jest najczęściej w wyższych górach w warunkach, gdy obserwator
znajduje się na linii pomiędzy słońcem a chmurą, która położona poniżej
obserwatora odgrywa rolę ekranu. „Mamidło” daje również efekt pozornego
powiększenia cienia obserwatora.
Zjawisko
nazywane „widmem Brockenu" po raz pierwszy opisał Johann Esaias
Silberschlag w 1780 r. Nazwa pochodzi od szczytu Brocken w górach Harz, gdzie
było zaobserwowane.
W Polsce
zjawisko to było obserwowane w Tatrach, Karkonoszach i Bieszczadach. Wśród
taterników istnieje przesąd mówiący, że człowiek, który zobaczył widmo
Brockenu, umrze w górach. Wymyślił go w 1925 r. i spopularyzował Jan Alfred Szczepański.
Ujrzenie zjawiska po raz trzeci „odczynia urok”, co więcej obiecuje
bezpieczeństwo w górach, jakby opiekę.
Zabrakło
jej zaginionym himalaistom.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz