Catherine Dawes,
mieszkanka Blantyre (Anglia), na 50. urodziny fundnęła sobie
świnkę- miniaturkę. Pojechała do Nottingham i wybuliła niemało,
bo ponad £ 500, ale co tam,
żyje się raz!
Nowy nabytek -
nazwała go Dudley - szybko się zadomowił, ale niepokojące było
to, że prosiaczek jadł i jadł i …rósł jak na drożdżach.
Świnka-miniaturka po dwóch latach osiąga wagę ok. 25 kg i
wielkość średniego psa.
W końcu Catherine
Dawes zdała sobie sprawę, że hodowca zrobił ją w konia. Po
trzech latach Dudley mierzy od nosa do końca niewielkiego ogona ok.
1,80 m, a waży – bagatela! – ok. 260 kg. Prawdopodobnie to
świnka wietnamska lub jakaś jej krzyżówka. Kobieta próbowała
reklamować nabytek, ale handlarz przepadł jak kamień w wodę.
Teraz Dudley traktowany jest jak
członek rodziny. Wieczory spędza w mieszkaniu właścicielki i
razem oglądają telewizję. Jego przysmakiem są banany, ponoć
bardzo lubi przytulanie. Początkowo nie bardzo dogadywał się z
pudelkiem, który stał się zazdrosny o utraconą pozycję jedynego
rezydenta, ale jakoś się „dogadali”.
Dudley pozostaje w
domu tylko w dzień, a śpi w specjalnie dla niego przystosowanej,
wyścielonej słomą i ogrzewanej komórce w ogrodzie. Ma „zakaz”
pokazywania się od frontu domu, gdyż budził niezwykłą sensację.
Fajna " maskotka " i nic innego nie przychodzi mi na myśli, jak tylko to, że pani owej - zabaweczki, zrobiła jej dużą krzywdę, bo spasła ją, jak świnię.
OdpowiedzUsuńPewnie chciała, żeby dorównała jej tuszy, ale ją to przerosło.
tak, tak. Ta Pani zrobila jej krzywde. Jak dobrze, ze chociaz hodowle przemyslowe traktuja zwierzeta z nalezytym im szacunkiem... polecam zastanowienie sie, a nie plecenie trzy po trzy. ps smacznego schabowego z chinskich 'zabaweczek'
Usuń