Bob Edwards, mieszkaniec Nowej
Zelandii, jest jednym z najstarszych „czynnych” kierowców na
świecie. Ma 105 lat, 88 lat prowadzi samochód i jak na razie nie
zamierza poruszać się „z buta”. Tylko raz w życiu miał
stłuczkę i tylko raz dostał mandat za przekroczenie dozwolonej
prędkości.
Jest w dobrej formie fizycznej.
Codziennie rano regularnie ćwiczy i przygotowuje śniadanie dla
swojej 91-letniej żony. Edwards jeździ co najmniej trzy razy w
tygodniu do odległego o 15 km sklepu, a czasem do lekarza, czy z
wizytą do znajomych. Jego żona Lesley przestała prowadzić 30 lat
temu.
Urodził się i wychował w Anglii.
Prawo jazdy otrzymał w wieku 17 lat. Jego pierwszym samochodem był
pojazd francuskiej firmy De Dion-Bouton. Należał do jego wuja. Dwa
lata później wyemigrował do Nowej Zelandii. Pracował jako
kierowca ciężarówki, był właścicielem małej firmy przewozowej.
Po drugiej wojnie światowej jako kapitan żeglugi promowej pływał
z turystami i transportował samochody. Przyznaje się, że długo
zatajał swój prawdziwy wiek, aby nie wysłano go na emeryturę, gdy
skończył 60 lat, W Nowej Zelandii było to wtedy „z bomby”.
Bob Edwards nie zamierza rezygnować z
prowadzenia, dopóki zdrowie mu na to pozwoli. Co dwa lata musi się
poddać obowiązkowym badaniom lekarskim, gdyż takie są w Nowej
Zelandii wymogi dla kierowców w wieku powyżej 80 lat.
Według Księgi rekordów Guinnessa,
najstarszym na świecie kierowcą był Amerykanin Fred Hale, który
prowadził do swych 108. urodzin w 1998 roku. Zmarł na zapalenie
płuc w 2004 r., mając prawie 114 lat. Zabrakło mu 12 dni, by
świętować urodziny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz