Przy strumieniu stał zniszczony dom, z małym okienkiem. Przywitał ich bosy, przerażony i zarośnięty mężczyzna. Zaprosił do środka. Była tam jedna, bardzo brudna izba, a niej dwie kobiety, które od razu podniosły lament. Szlochały i krzyczały ze strachu.
Geolodzy opuścili chatę i poczekali
na zewnątrz. Wkrótce pojawił się mężczyzna, wiodąc z sobą dwie, jak się potem
okazało, córki. Mówiły jakimś swoim, dziwnym językiem, jedynie mężczyzna znał
rosyjski.
Po kilku wizytach geolodzy poznali historię rodziny Łykow.
Ojciec, Karp Łykow, był staroobrzędowcem - członkiem fundamentalistycznej,
prześladowanej sekty prawosławnej. Jego brat został zastrzelony przez
komunistów. Karp z cała rodziną - żoną i dwójką dzieci - uciekł do lasu. Ukryli się w głębokiej tajdze
i zbudowali stałą siedzibę. Urodziło się jeszcze dwoje dzieci. Żadne z nich nie
miało nigdy kontaktu z ludźmi poza swoją rodziną. Dzieci wiedziały, że istnieją
miasta i państwa inne niż Rosja, ale było to dla nich abstrakcją. Ojciec
nauczył je czytać, ale czytać mogły tylko Biblię i modlitewniki. Żyli tak przez
40 lat. Byli zupełnie odcięci od świata zewnętrznego. Do najbliższych sąsiadów
mieli 150 kilometrów,
nie widzieli nic o II wojnie światowej, nie mówiąc o lądowaniu człowieka na
Księżycu.
Z czasem wszystkie wyniesione
podczas ucieczki sprzęty uległy zniszczeniu. Radzili sobie jak mogli. Buty
mieli z kory, ubrania z konopi. Żywili się głównie malinami, jagodami i
orzechami. Często jednak głodowali. Nie mieli czym polować, zastawiali tylko
pułapki. Chleba dzieci nigdy nie widziały, nie wiedziały co to jest, jak
smakuje.
Początkowo Łykow przyjął tylko jeden
prezent od geologów – sól. Potem cała rodzina coraz więcej czasu spędzała w
obozie geologów. Niedługo później zaczęli chorować. W krótkim okresie zmarła
matka i trójka dzieci. Z powodu nieodpowiedniej diety zachorowały na
niewydolność nerek. Ojciec i pozostała córka odmówi wszelkim próbom zmian w ich
życiu.
Karp Łykow w końcu też zachorował na
zapalenie płuc. Naukowcy chcieli go przetransportować helikopterem do szpitala,
ale starzec odmówił. Zmarł we śnie w lutym 1988 r. Ostatnia córka, Agafia, nie
chciała opuścić domu, nawet po śmierci ojca. Geolodzy ją tam pozostawili.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz