58-letni
Amerykanin Melvin Roberts, z miasteczka Seneca w stanie Południowa
Karolina, może mówić o niebywałym szczęściu. Już sześć razy
został trafiony przez piorun i jakoś się wykaraskał. Po raz
ostatni trafiło go w zeszłym roku, gdy chował do szopy kosiarkę.
Nieprzytomnego
Robertsa znaleźli sąsiedzi i przetransportowali do szpitala. Tam
szybko doszedł do siebie i o swoich „przygodach” z piorunami
opowiedział dziennikarzowi lokalnej rozgłośni radiowej WYFF4.
Poprzednie
uderzenia, pozostawiły na jego ciele trwałe ślady. Najgorsze były
przeżycia z 2007 r., kiedy to po „walnięciu” pioruna Melvin
Roberts na ponad rok wylądował na wózku inwalidzkim, gdyż
uszkodzone miał nerwy w nodze. Po tym wydarzeniu pozostała mu
blizna na czole.
Nie jest to jedyny tego rodzaju
szczęściarz. W ciągu 10 lat pioruny aż pięciokrotnie uderzyły w
Kubańczyka Jorge Marquez, który mieszka w La Julia. Pierwszy raz
oberwał w 1982 r., gdy prowadził traktor. Skończyło się
Przebiciem bębenków usznych, poparzeniami skóry na plecach i
wypadnięciem plomb z zębów. W mężczyznę piorun uderzył pięć
razy, w jego dom w ciągu niespełna dwóch lat, aż piętnaście
razy!
Po każdym
porażeniu lekarze stwierdzali, że z jego zdrowiem wszsytko w
porządku. Jedyną długotrwałą konsekwencją jest to, że włosy i
paznokcie Jorze Marqueza pacjenta rosną bardzo szybko.
Hmmm… Czyżby
nikt jeszcze nie pomyślał o nowej terapii na porost włosów? A
jakby tak delikwenta/ę podłączyć do aparatury i jebut kilka
tysięcy wolt!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz