Powered By Blogger

sobota, 25 maja 2013

Kuriozalne procesy w polskich sądach, zupełny odlot!

            Nie dość, że w sądach sprawy się ślimaczą, to jeszcze niektóre procesy budzą po prostu śmiech. Rodzą się pytania o powagę wymiaru sprawiedliwości i refleksja – co oni tworzą?!
            Kilkanaście miesięcy zamojski Sąd Rejonowy zajmuje się sporem o koguta, wartego około 25 zł. Uznano, że został skradziony i sprawczynię skazano na 100 zł grzywny. Biegły rzeczoznawca wyliczył, że na ustalenie wartości koguta poświęcił dziesięć godzin, z czego cztery zajęło mu pisanie opinii. Wykasował za to 318 zł. Po apelacji Sąd Okręgowy nakazał powtórzenie procesu i zasugerował niższej instancji przeprowadzenie dowodu ... z oględzin kurnika.

 
            Wymiarowi sprawiedliwości podpadły też pszczoły. W Polsce nie ma wyodrębnionych przepisów regulujących gospodarkę pasieczną. Sąd, rozpatrując skargę o użądlenie przez pszczołę, sięgnął do przepisów wydanych jeszcze byłych zaborców m. in. do patentu cesarzowej Marii Teresy z 1775 r. i przepisów wydanych przez cesarza Franciszka Józefa.




              Sądy zarządzały już sekcję zwłok kota (podejrzenie otrucia), pytały aptekarzy, ile kosztują antybiotyki (aby ustalić koszt leczenia gęsi uderzonej kijem), rozstrzygały, czy pies rottweiler nie lubi psa pekińczyka i który z nich „zaczepia” drugiego podczas spaceru.. Trzy składy orzekające przez wiele miesięcy wyjaśniały, czy mężczyzna zabił z wiatrówki wiewiórkę, skoro nie znaleziono trupa.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz