Ponad 100 lat ma szwajcarska tradycja
walk krów o tytuł „Królowej wśród Królowych”. Finał zmagań
odbywa się w Aproz, w zachodniej części kantonu Valais.
W szranki stają krowy z zadziornej
rasy Eringer, hodowanej głównie w Valais. Są bardzo wytrzymałe i
mają osobliwą cechę - walczą między sobą o dominację w
stadzie. Są to walki bezkrwawe, ale i tak budzą wiele protestów.
Rogi krów są stępione przed
zawodami, więc walka to przede wszystkim konkurs. Kończy się w
momencie sprowadzenia przeciwniczki „do parteru”.
Rywalizacji przyglądają się tysiące
widzów, a czasem mają niezły ubaw. Mimo ich instynktu, niekiedy
krowy trudno sprowokować do walki. Na arenie często trzeba
szturchać, a nawet wtedy są bardziej zainteresowane przeżuwaniem
pokarmu, zjedzeniem jakieś stokrotki, niż „zapasami”. Jeśli
krowa uparcie nie chce walczyć, jest wyeliminowana. Zdarza się
jednak, że wszystkie krowy walczą razem. Na placu boju pozostaje
wtedy tylko „Królowa”.
Zwycięzcy hodowcy otrzymują
specjalny certyfikat i nagrodę pieniężną. Niezłą kasę będą
mogli zarobić na sprzedaży cieląt „Królowej”. Problem w tym,
że tak naprawdę krów nie można nauczyć walczyć. Wszystko, co
mogą zrobić hodowcy, to odpowiednio karmić zwierzęta i upewnić
się, że są w dobrej formie.
Reszta „w rękach krów”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz