Powered By Blogger

piątek, 28 lutego 2014

Mniej znani beatlesi

          Mała zagwozdka dla fanów „The Beatles”, ale nie tylko.
              Fotka pochodzi z około 1960 r., gdy to formacja koncertowała w Niemczech. Z rozpoznaniem Johna, George'a i Paula, chyba nie ma problemów. Ale kim są pozostałe dwie osoby?
             Pierwszy z lewej to Pete Best, pierwszy, od 1960 r. perkusista zespołu. W 1962 r. zastąpił go Ringo Starr.     
           Zupełnie po prawej to Stuart Sutcliffe (Stu Sutcliffe). Przypisywane jest mu wymyślenie nazwy formacji. Z początkowego „The Quarrymen” (1959 r.) ukształtował się zespół „Beatals”, a w kwietniu 1960 r. John Lenno przekształcił ja w „The Beatles”. Dwa lata później Stu zmarł na udar mózgu.
Pete Best żyje do dzisiaj, mieszka w USA. Większych sukcesów muzycznych nie osiągnął.

poniedziałek, 24 lutego 2014

Starość nie radość

             Mieszkająca w Filadelfii 43-letnia Isa Leshko jest autorką projektu fotograficznego „Stare zwierzęta”. Konfrontacja z przemijaniem, śmiercią, chorobą i starością była dla niej osobistą traumą, gdyż przez rok opiekowała się cierpiącą na Alzheimera mamą. Ze względów etycznych nie fotografowała ludzi dotkniętych tą chorobą, gdyż jak sama mówi, ma duże zastrzeżenia do zdjęć ludzi, którzy nie są w stanie wyrazić na to świadomej zgody. Wykonała jednak cykl portretów ludzi w podeszłym wieku, a potem (2011 r.) projekt rozciągnęła na zwierzęta. 

 

 
 
             Wybrała zwierzęta gospodarskie i domowe, a głównym celem przedsięwzięcia było zwrócenie uwagi na ich los i sposób traktowania przez ludzi. Spędzała z nimi dużo czasu, czasem kilka godzin leżąc na ziemi obok nich. Przyzwyczajały się do jej obecności, były bardziej naturalne, nie bały się. Kilka z fotografowanych zwierząt zmarło kilka tygodni lub miesięcy później.





sobota, 22 lutego 2014

Wnętrze piramidy Ramzesa IV

             Andriej Niekrasow z Ukrainy wykonał serię zdjęć z wnętrza grobowca Ramzesa IV, który panował około 1156 r.p.n.e. Trwało to zaledwie sześć lat. Odziedziczył tron po Ramzesie III, a okresie dość dużej recesji, więc grobowiec jest prosty w konstrukcji, a dekoracje są stosunkowo oszczędne. 
             Piramida znajduje się we wschodniej części Doliny Królów, niedaleko Teb. 


 

 
              Freski przedstawiają bogów i ilustrują egipską mitologię. Hieroglify opisują życie codzienne w ówczesnym Egipcie. Ludzie pokazani są i z głowami zwierząt, głównie ptaków i węży.
              Andriej Niekrasow musiał uzyskać specjalne pozwolenie na użycie lampy błyskowej. Rząd Egiptu bardzo rzadko ulega takim prośbom.



czwartek, 20 lutego 2014

Pierwszy samochód Porsche

            Na początku lutego, w piątą rocznicę otwarcia w Stuttgarcie Muzeum Porsche zaprezentowano w nim odnaleziony w Australii pierwszy model samochodu, pochodzący z 1898 r. Był to „Egger-Löhner”, elektryczny pojazd, model „C.2 Phaeton” (znany w skrócie jako „P1”) 
               Na wszystkich kluczowych elementach tego samochodu wygrawerowany jest kod „P1" (Porsche, numer 1). 
              Napęd elektryczny, ważący zaledwie 130 kg, zapewniał moc 3 KM. Na krótką metę można było, w trybie przeciążenia, uzyskać do 5 KM ,co pozwalało „P1” osiągnąć prędkość do 35 km / godz. Całkowity zasięg pojazdu wynosił 80 km, co w tamtych czasach było znacznym osiągnięciem. Co ważne, nadwozie pojazdu (nie zachowało się) pozwalało na użytkowanie latem i zimą. 
            „P1" zaprojektowany i zbudowany przez Ferdynanda Porsche był jednym z pierwszych pojazdów zarejestrowanych w Austrii, a na ulicach Wiednia pojawił się 26 czerwca 1898 roku. Pierwszy test praktyczny „P1” przeszedł we wrześniu 1899 roku, na międzynarodowej wystawie pojazdów silnikowych w Berlinie. Odbył się wtedy wyścig pojazdów elektrycznych na dystansie 40 km. 


             Ferdinand Porsche z trzema pasażerami „na pokładzie” przybył na metę 18 minut przed następnym samochodem. Ponad połowa uczestników nie udało się dotrzeć do mety z powodu trudności technicznych. „P1" wykazał również najniższe zużycie energii w ruchu miejskim.




wtorek, 18 lutego 2014

Życie w kajdanach

            Estrella Jail to ciężkie więzienie dla kobiet w hrabstwie Maricopa w Arizonie (USA). Skazane zostały najczęściej za morderstwa, dilerkę i napady rabunkowe z użyciem broni. Najczęściej są to członkinie różnych gangów, ale kobiety (głównie latynoski) mogą tam trafić również za drobniejsze przewinienia. Szkocki fotograf Scott Houston, w zeszłym roku sportretował ich życie. Spędził tam kilka tygodni. 

 
              Kobiety są skute łańcuchami o długości ok. 2,7 m. Z zewnątrz wygląda to dość okrutnie, ale dla więźniarek jest to jakby „wyróżnieniem”. Czują się „docenione” jako szczególnie niebezpieczne. 

 
 
             Więzienie słynie z brutalności i bezwzględności pilnujących kobiet strażników. Pilnują je dzień i noc. 

 
               Kobiety śpią na piętrowych łóżkach, nie dla wszystkich starcza miejsca w budynkach. Na zewnątrz postawiono więc namioty, w których również przetrzymuje się więźniarki. 

               Więźniarki są angażowane do różnych prac na rzecz hrabstwa. Oczywiście bez jakiegokolwiek wynagrodzenia. Czasem sprowadza się to do kopania grobów dla bezdomnych, którzy umierają na ulicach lub w szpitalach i nie mają rodziny. 

 
              Skute są cały dzień. Podczas pracy, posiłków, a nawet, gdy korzystają z toalety.

niedziela, 16 lutego 2014

Czaszki, szkielety i kości samobójców

           Aokigahara, to las na zboczu góry Fuji w Japonii. Pełno w nim ludzkich kości, które dosłownie zalegają dookoła. Las jest „modnym” miejscem samobójstw, ich liczbę trudno nawet oszacować. W ostatnich 60. latach odnotowano ich ponad 500. 

                Miejsce związane jest z nowelą Kuroi Kaiju (Czarne morze drzew), autorstwa Seicho Matsumoto. Dwoje bohaterów właśnie tam popełniło samobójstwo. Las jest tak ciemny, że nawet w dzień zalega tam mrok. Zdarza się, że ciała desperatów wiszą kilkadziesiąt dni, zanim ktoś je znajdzie. 
               Na całym terenie można się natknąć na tablice z hasłami nawołującymi do rezygnacji z samobójstwa - „Życie jest cenne” czy „Niedźwiedzie zniszczą twoje zwłoki”.
O ironio! - ostatnio las stał się terenem działań band złodziei, okradających zwłoki z biżuterii, zegarków, czy telefonów.
              Nie jest to jedyny przypadek takiej zbiorowej histerii, wystarczy wspomnieć samobójstwa „z miłości” wzorowane na postawie Wertera z powieści J.W. Goethego czy falę rozstań z życiem na Węgrzech, pod wpływem piosenki „Ponura niedziela” (lata 30. XX w.).



czwartek, 13 lutego 2014

Szybowcem nad Mount Everestem

           Sebastian Kawa, z zawodu lekarz, lata na szybowcach od 1988 r. Zdobył już piętnaście złotych medali mistrzostw Świata i Europy kontynuując w ten sposób lotniczą pasję swojego ojca. Wcześniej pływał na żaglówkach zdobywając medale w klasach Optymist, Kadet i "420". 
             Jego marzeniem był przelot nad Himalajami, czego zwieńczeniem miało być „zdobycie” szczytu Mount Everest. Przymierzył się do tego w grudniu zeszłego roku. Kilka miesięcy trwało dostarczenie do Nepalu pożyczonego w Niemczech szybowca i całego sprzętu, który dojechał na miejsce 19 grudnia. Nie było łatwo zdobyć pozwolenia na lot od rządu nepalskiego, ale udało się i pozostała tylko kwestia odpowiedniej pogody.
             Sebastian Kawa wyruszył 22 grudnia, to był ostatni dzień pozwolenia na lot. Leciał motoszybowcem ASH 25, który może się wznieść na wysokość ok. 2,5 tys. m, a paliwa starcza mu na godzinę lotu. 
            Pokonał Annapurnę (8091 m), na której zginęło 40% procent atakujących ją himalaistów. Momentami wiatr wiał z prędkością 130 km/h, szybowiec poruszał się z szybkością 400 km/h względem ziemi. Nie było szans na pokonanie Mount Everestu, musiał wracać. Próby nie mógł powtórzyć, miał pozwolenie tylko na jeden lot dziennie. 
             W czasie lotu Sebastian Kawa spełniał szczególną misję, wziął z sobą Szal Nadziei od dzieci z kliniki hematologii we Wrocławiu, który miał przelecieć nad Himalajami. Powiewał za oknem „unosząc prośby do nieba”.
           Polska ekipa zapowiada powrót do Nepalu w połowie lutego, z zamiarem wielkiego lotu nad szczytem Mount Everest. Wszelkie urzędowe szlaki są już przetarte, jak pogoda dopisze uda się na pewno!

wtorek, 11 lutego 2014

Idź być Rumunem gdzie indziej

              36-letni Tamas Dezso mieszka w Budapeszcie. Jest fotografem dokumentalistą, a jego prace to długoterminowe projekty, koncentrujące się na marginesie społeczeństwa, na Węgrzech, w Rumunii oraz w innych częściach Europy Wschodniej. Jego zdjęcia zostały opublikowane m.in. w The New York Times, National Geographic, GEO, Le Monde Magazine, The Sunday Times, PDN, Ojo de Pez, Hotshoe Magazine, The British Journal of Photography i wielu innych fachowych czasopismach.
Jednym z jego ostatnich projektów jest obraz współczesnej Rumunii, która jako członek Unii Europejskiej (od 2007 r.) stara się dogonić współczesność. 

              Rozpada się „stare”, „nowego” jednak nie widać, a jeśli już, to wymiarze lokalnym. Ludzie próbują dostosować się do nowej rzeczywistości, ale wielu z nich żyje zgodnie z wiekowymi tradycjami, głównie rolnicy i pasterze. Inni, aby przeżyć, sprzedają złom i inne wartościowe materiały, odzyskane z rozsypujących się budynków.

              Stare fabryki są zamykane, niszczeją na oczach jednego pokolenia, wioski się wyludniają, ale w miastach pracy też nie ma. 


              Fotograf odwiedzał Rumunię prawie 30 razy. W swoich pracach starał się uchwycić istotę porażki postkomunizmu - zanik kultury i tradycji, które trwały przez wieki, a teraz znikają w mgnieniu oka.