wtorek, 15 października 2013

Kwintesencja realistycznego malarstwa

              Wobec zalewu wszechobecnej abstrakcji, często nie najwyższego lotu (mówiąc wprost malarskiej podpuchy), często marzy się oglądanie „normalnych” obrazów. Takim twórcą jest mieszkający w Orlando (Floryda, USA) Matthew Cornell. Maluje od polowy lat 90.

               W jego obrazach dominuje morze, jako symbol tworzenia i jednocześnie niszczenia.
Morski czy oceaniczny krajobraz jest przestawiony jest najczęściej bardzo dramatycznie, ale formaty są małe. Ma to na celu jakby zbliżenie, interakcję między sztuką a odbiorcą. 

                 Nie ma tu ludzi, jest wyidealizowany świat, w którym znów rządzi natura. 


               W jego twórczości nie brakuje również pełnych świtała i kolorów, kontemplacyjnych pejzaży z okolic Appalachów. Obojętnie co maluje, zawsze jest to dzieło na wskroś realistyczne, kwintesencja malarstwa. 
 
 
                  Ewenementem jest jego autoportret.
Matthew Cornell źle się czuje w dużych miastach. Sześć lat studiował w Los Angeles, ale nie mógł się przyzwyczaić do tempa i sposobu życia.


1 komentarz:

  1. Ani trochę mnie to nie dziwi, że lubi spokój, naturę i ucieka od hałasu wielkich miast. Jego obrazy są pełne tajemniczej nostalgii, melancholii. A autoportret, tylko mnie w tym utwierdza. Twarz - marzyciela, tęskniącego
    za lepszym, innym - światem.

    OdpowiedzUsuń